Cztery żywioły
Historia ta, wydarzyła się tak dawno temu, że wielu nie zachowało wspomnienia o tych czasach. Świecie w którym rządziła magia i natura.
W pewnym starym, zniszczonym przez nieubłagany czas domu, mieszkała młoda dziewczyna, która marzyła o lepszym życiu. Envera pracowała w polu, każdego dnia niezależnie od pory roku; siała, zbierała, kosiła, nawoziła. Codzienność zlewała się w niewyraźny obraz, a ona nie miała wystarczającej wyobrazi aby go zrozumieć, bądź odpowiedniego pędzla, aby go przemalować.
Jesienny wiatr smagał, kasztanowe włosy Envery i przyjemnie owiewał czoło na którym co chwilę pojawiały się krople potu. Jesień była najtrudniejszą porą roku na wsi – sianokosy, zbiory i magazynowanie zapasów na zimę. Młoda dziewczyna miała zbyt wiele pracy, zbyt mało sił, ale gdyby przestała, nie miałaby za co żyć, zostałaby wyrzucona z domu ciotki i zostawiona na pastwę okrutnego losu.
Envera zarzuciła na plecy wiązanki słomy i powoli zaczęła iść w stronę domu, lecz wpierw musiała napełnić wodą dzbanki, więc jej droga wydłużała się dwukrotnie. Musiała przejść pobliski las i zaczerpnąć wody w strumieniu, który znajdował się w samym środku kniei.
Zmęczona dziewczyna zrzuciła siano i już miała nabrać wody, gdy ujrzała przed sobą, dumnego jelenia, który kroczył w jej stronę. Nie wiedziała jak powinna się zachować, ale to zwierzę było tak majestatyczne, że dziewczyna nie potrafiła się poruszyć. Jeleń przeszedł obok niej i zanurzył pysk w strumieni powoli gasząc pragnienie, zauroczona Envera wyciągnęła przed siebie ręką chcąc dotknąć pięknego stworzenia, lecz wtedy niewielki błysk zmienił całe życie. Kobieta działa instynktownie, w ułamku sekundy czarna suknia przybrała barwę szkarłatu. Envera chwyciła się za brzuch w którym znajdowała się strzała, spłoszone zwierzę uciekło, zdezorientowany myśliwy zbiegł bojąc się konsekwencji, a Envera upadła na kolana i zasnęła, ale wbrew pozorom nie był to wieczny sen.
Ciężki oddech Envery obijał się echem od głazów otaczających polanę, dziewczyna powoli odzyskiwała przytomność, przed jej oczami mignęła biała szata i usłyszał ciche kroki, nie czuła już bólu. Wiedziała, że żyje, nie rozumiała dlaczego... co się z nią dzieje.
– Gdz-ie… Ja – Słowa, które wydobywały się z ust Envery były bełkotliwe i zbyt ciche.
– Musisz odpoczywać – odpowiedział melodyjny głos, który był wszędzie, Envera nie potrafiła określić, gdzie znajdowała się osoba bądź stworzenie które jej odpowiedziało.
– Co – spróbowała usiąść podpierając się dłońmi – się ze mną stało ? – Wzrokiem szukała rozmówcy.
– Zostałaś ranna. – Przed oczami dziewczyny ukazała się kobieta ubrana w długą, białą szatę. – Uratowałaś niewinne życie. – Nieznajoma uklęknęła obok Envery, największą uwagę dziewczyna przykuły podzielone oczy kobiety; prawa tęczówka w jednej połowie była zielona w drugiej zaś bladoniebieska, lewe zaś oko było czerwono – niebieskie.
– Kim jesteś ? – Envera spróbowała się odsunąć, ale syknęła z bólu i przyłożyła rękę do krwawiącej, zabandażowanej rany.
Nagle rozbrzmiała melodyjny głos, który Envera słyszała gdy się obudziła :
Stara magia mnie stworzyła,
chociaż twoje oczy wielce zdziwiła.
Jestem Kapłanką, która mocy nie nagina
czujesz strach, ale to nie twoja wina.
Czy na prawdomówność jesteś gotowa?
Historia ta może nie okazać się bajkowa.
– Jestem tylko powierniczką. – Na twarzy nieznajomej kobiety pojawił się blady uśmiech – Stoisz przed taką samą szansę.
– Jak ? – zapytała Envera, ale nie wiedziała do kogo się zwraca.
Więc niechaj tak będzie,
wiedza jest darem, który jest wszędzie.
Cztery żywioły poznasz,
ogromnej mocy doznasz.
Pokazałaś swe prawdziwe oblicze,
wiedz, że na twą dobroć niezmiernie liczę.
Opiekunką staję się twoją,
bądź dumą uczennicą moją.
Strumienie różnobarwnego światła otoczyły zszokowaną Enverę i zaczęły wokół niej krążyć aż w końcu z całą siłą uderzyły w drobną dziewczynę wypełniając jej ciało i umysł najczystszą z znanych mocy – magią natury. Envera upadła na kolana i z niedowierzaniem wpatrywała się w swoje dłonie spod, których wyrastały niezapominajki.
– Pamiętaj jedno siostro. – Kobieta podała jej dłoń i pomogła wstać. – Kapłanka daje moc, ale od ciebie zależy jak jej użyjesz.
– Pragnęłam tego nad życie – pokręciła głową z niedowierzania – zrobię wszystko najlepiej jak potrafię.
– Oby nie okazało się, że to za mało – uśmiechnęła się – tymczasem żegnaj. – Kobieta zniknęła w mgle i Envera została sama ze swoimi własnymi myślami, a ich było zdecydowanie za dużo.
Envera wróciła do domu, była szczęśliwa i myślała tylko o tym jak wiele dobrego może uczynić, te myśli tak ją pochłonęły, że aż zapomniała o swoim wcześniejszym zadaniu – miała przynieść dzbany napełnione świeżą wodą i słomę dla koni.
– GDZIE SIĘ PODZIEWAŁAŚ?! – Ciotka szarpnęła Enverę za rękę i zaciągnęła ją do izby. – Głupia dziewucho, miałaś przynieść wodę! – krzyczała.
– Tak, ale… – próbowała wytłumaczyć co ją spotkało.
– Nie obchodzi mnie co robiłaś! Miałaś przynieść wodę i siano, niby dlaczego wciąż możesz tu mieszkać – wypominała jej – masz na siebie pracować, albo się wynosić.
Wtedy coś pękło w Enverze, lata poniżania i gnębienia eksplodowały, w normalnych okolicznościach, zapewne uciekłaby i płakała w kącie, ale teraz nie panowała nad uczuciami i nie panowała nad mocą.
Ciało młodej dziewczyny zaczęło unosić się kilkanaście centymetrów nad ziemią a jej ręce emanowały zieloną poświatą, oczy przybrały kolor żywej zieleni. Była w amoku, rozpostarła ręce i wraz z tym gestem pośrodku izby wystrzelił gruby korzeń dębu i przebił dach, kolejne gałęzie z niebywałą szybkością zaczęły wyrastać przedzierając się przez ściany, doszczętnie niszcząc dom dziewczyny, przykre wspomnienia i to co wiązało ją z rodziną. Gdy skończyła, stara chata zrównała się z ziemią, a Envera czuła satysfakcję, magia dała jej siłę. Stąpając po szczątkach domu Envera usłyszała zasmucony głos.
Dałam Ci siłę i wolność, dziecko moje.
Moc tworzenia, nie niszczenia, a czyny twoje
Envero do zagłady doprowadziły,
prostotę natury zniszczyły.
Zabieram ci największy z darów,
wracaj do sprzątania i garów.
Miałaś ogromną szansę służyć ludziom i mi,
ale ta moc psuje gdy daje władzę tylko ci.
W jednej chwili korzenie oplotły nadgarstki Envery wbijając w ręce dziewczyny kolce. Kapłanka za pomocą ziemi wessała magię, którą podarowała Enverze i biedna dziewczyna nie nacieszyła się darem zbyt długo, musiała wrócić do ciężkiej pracy w polu, ponieważ nie potrafiła poskromić emocji, ale Kałanka zostawiła jej wspomnienia, żeby młoda dziewczyna wyciągnęła nauczkę z tej przygody, bądź co bądź była gotowa do poświecenia, może było po prostu za wcześnie żeby zmienić swój los, ale za parę lat to się zmieni i nikt i nic nie będzie w stanie jej zaszkodzić.